Przedostatni dzień obozu, powoli zbliżamy się do końca

 Ale dostaliśmy dzisiaj wycisk na treningu...

 Po godzinnej jeździe na nartorolkach wsiedliśmy na dwie godziny do kajaków. Młodsi mieli tak jak zwykle, godzinę wiosłowania i godzinę jazdy na nartorolkach. P. Robert zawiózł nas i przywiózł z treningu, więc nie musieliśmy iść piechotką przez całe miasto i las.

Po 50minutach machania rękami dotarliśmy według Hałasy do ... morza!
Wyprowadziliśmy go z błędu, płynęliśmy 5 i pół kilometra, aż do Zalewu Wiślanego. Powrót był nieco szybszy, zajął nam około 40min. W zależności od zespołu w kajaku.  Nie obyło się bez zmiany drużyny. Jaś Ż. kończył dystans z Halaszą, bo ja już nie dawałam rady. Nie było żadnego miejsca na lądzie, żeby dokonać zmiany(wszędzie szuwary i tatarak), więc zbudowaliśmy tratwę i dokonaliśmy zmiany na wodzie. Skończyłam trening z Szymonem S. Reszta kajaków jak wyjechała, tak dotarła powrotem do przystani. Mila i Mumin zostały rozdzielone między chłopaków, więc nie obstawiały tyłów. Dzielnie wiosłowały z Morsiem i Bartkiem w środku stawki.

Pogoda piękna, wiatr wiejący w twarz(w obie strony!). Ale oprócz tego małego niuansu, trening uważamy za przyjemny i udany. Jak dla mnie, to było przypomnienie Mrągowa i pływania po jeziorach. Stare, dobre czasy...

 Pomimo tego, że wszystkich bolą ręce i nie mogliśmy podnosić widelców z drugim daniem do ust, to  Trenerze, chcemy takich treningów więcej !!! J Było super.

Teraz mamy wolne, wszyscy idą na plażę, a wieczorem, jeśli będzie chęć w narodzie mamy jechać na dyskotekę do Stegny. A jutro ostatni dzień tego obozu. Będziemy tęsknić za biegami na rozruch do Kątów Rybackich. Dzień wolnego i do Zakopanego.

KAJA

Galeria zdjec